Osteopatia - Żadnej Fizjologii !

16/05/2023

Jaka historia kryje się za tym cytatem A.T. Still i czy odzwierciedla dzisiejszą sytuację?

Tłumaczenie z angielskiego oryginału: Anna Żurowska

WIĘCEJ NIŻ ANEGDOTA

 

Pamiętam, jak usłyszałem cytat A.T. Stilla: „Żadnej fizjologii”. Ale ze względu na brak źródeł zawsze rozważałem możliwość, że ta anegdota może być wątpliwa. Wątpliwa, ponieważ w swojej książce “Philosophy of Osteopathy” na stronach 16-19, A.T. Still opisuje, co rozumie przez anatomię. A na dole strony 17 niewątpliwie wspomina fizjologię jako „wiedzę, bez której żaden osteopata nie może się obejść i odnieść sukcesu”. Najwyraźniej ten cytat o fizjologii musi być jakąś miejską legendą, która żyje własnym życiem. Jednak pewnego pięknego dnia Carol Trowbridge wspomina ten cytat w swojej książce „Andrew Taylor Still: 1828-1917”. Podaje nawet żródło tej anegdoty i wyraźnie zarysowuje kontekst słów Stilla.

 

W rozdziale “6 - The old Doctor”, Trowbridge w podtytule„The littlejohns” wspomina, że fizjologia zaczęła spychać anatomię w kąt. J.Martin preferował osteopatię o szerszych podstawach, opartą raczej na fizjologii niż na anatomii (Trowbridge, strona 174). Trowbridge opisuje, że Still był „zirytowany” wpływem Littlejohna-Smitha (1899), który wyraźnie doprowadził do zmiany koncepcji w ramach edukacji osteopatycznej. Still publicznie zauważył, że w ogóle się nie zgadzał, a nawet kilkakrotnie zamykał szkołę, aby spierać się z personelem o zgodność diagnozy medycznej i osteopatii. To właśnie w tym kontekście w pewnym momencie Still wtargnął do klasy i wściekle napisał na tablicy: „żadnej fizjologii” (Trowbridge, strona 176).

 

HISTORIA PUKA GŁOŚNO DO NASZYCH DRZWI (kolejny raz)

 

Luty 2023, zastanawiam się, w jakim nastroju byłby Still w tym momencie. Ponieważ patrząc na media społecznościowe, a także inne rodzaje ogłoszeń o seminariach, nie możemy zaprzeczyć istnieniu nowego-starego trendu, polegającego na robieniu szumu wokół: biegu po wiedzę fizjologiczną wśród osteopatów. Co więcej, na platformach społecznościowych typu osteopatycznego kwestionowane jest (przez osteopatów) znaczenie wiedzy anatomicznej (dla osteopatów). Należy nawet podkreślić, że niektórzy wybitni koledzy czują się zachęceni do popierania dawnej doktryny Littlejohna-Smitha.

 

Studiuję anatomię od wczesnych lat osiemdziesiątych (we wszystkich jej wymiarach –  A.T. Still “Philosophy of Osteopathy - What I mean by anatomy”, str. 16-19). Od ponad trzydziestu lat, wraz z niektórymi moimi kolegami organizujemy seminaria z anatomii, podczas których osteopaci mogą całkowicie samodzielnie wykonać sekcję od zera. Organizujemy również inne seminaria podyplomowe, w tym praktyki kliniczne. Czyniąc to, spotykamy wielu kolegów i studentów (zarówno z Europy, jak i zza oceanu) i nie możemy zaprzeczyć temu, że wiedza anatomiczna wielu z nich jest słaba, jeśli nie okropnie zła! Więc proszę mi wybaczyć, kiedy zaczynam się irytować, kiedy widzę tę nową-starą tendencję, w której anatomia zostaje ponownie zepchnięta w kąt na korzyść fizjologicznej indoktrynacji.

 

O ANATOMII

 

SIC TRANSIT GLORIA MUNDI

Tak, tak często się to cytuje: Osteopatia to anatomia, anatomia i jeszcze raz anatomia. Cóż to za pusty frazes, gdy zauważysz, jak dużą wiedzę anatomiczną posiada wielu osteopatów, z pewnością młodszych pokoleń! O tak, mają duży zestaw narzędzi, który zawiera wiele technik (co za ironia, nawet tak zwane „techniki Stilla”!! – patrz następny akapit). Wydaje się, że dla każdego symptomu istnieje dysfunkcja, a dla każdej dysfunkcji mają odpowiednie narzędzie, aby ją naprawić. Wybaczcie moje łacińskie tło, ale w tym kontekście przychodzi mi na myśl następująca uwaga: sic transit gloria mundi. Zamień słowo „mundi” na „osteopatia”, a otrzymasz: w ten sposób osteopatia popada w ruinę.

 

Czyż Still nie mówił nam więcej niż raz, że symptomy są tylko skutkami? Czy kiedykolwiek użył terminu „dysfunkcja”? Czy nie był znany z tego, że nie pokazywał technik, ale zasady (Philosophy of Osteopathy, Preface, strona 2)? A czy nie powiedział, że osteopatia polega na rozumowaniu, opartym na argumentach anatomicznych? Więc jeśli tak jest (proszę przeczytać jego literaturę!!), to dlaczego ci osteopaci, w swoich możliwościach technicznych, nie są w stanie odpowiedzieć na proste pytanie: dlaczego to robisz; jakie jest twoje anatomiczne wyjaśnienie? Dlaczego nie potrafią odpowiedzieć na te proste pytania, chociaż twierdzą, że są osteopatami i że znają anatomię?

 

NATURA ANATOMII

 

Pierwszym możliwym wyjaśnieniem pozwalającym zrozumieć poważne braki w wiedzy anatomicznej i ich konsekwencje jest natura tej wiedzy. Anatomia, to nie byle jaka anatomia. Na przestrzeni wieków zmieniało się podejście do badania struktur ludzkiego ciała. Na początku była „anatomia opisowa”. Obserwator po prostu opisywał kształt struktury, używając terminów porównawczych pochodzących z łaciny lub greki; kiedy np. zobaczył strukturę, która wyglądała jak węzeł, nazwał ją po prostu zwojem. To wyjaśnia, dlaczego termin ganglion jest używany do opisania pewnych struktur limfatycznych i nerwowych. I często obserwatorzy używali przymiotników do opisu topografii budowli: np. Ganglion paravertebrale = węzeł wzdłuż kręgosłupa. To zrozumiałe.

 

Z biegiem czasu, kiedy obserwatorzy zaczęli zadawać sobie pytania o znaczenie tej struktury dla ciała, podejście to zmieniło się z opisowego na funkcjonalne. Konsekwencją tego było mieszanie się nazewnictwa: opisowego (kształt i położenie) oraz funkcjonalnego (np. zginacz i prostownik).

 

Warto zauważyć, że wraz ze zmianą podejścia, w kierunku podejścia funkcjonalnego, obserwatorzy zaczęli badać tak zwane „systemy”. W ten sposób połączyli pewne struktury w jedność funkcjonalną, taką jak na przykład układ ruchu, układ nerwowy lub na przykład układ trzewny (pokarmowy). Takie podejście może pomóc studentom uzyskać przegląd dużej liczby różnych struktur. Jednak za takie uproszczenie badania anatomicznego płacimy ogromną cenę. Konsekwencją systemowo-funkcjonalnego podejścia do anatomii jest to, że wiele relacji nie jest opisanych, a nawet nie jest branych pod uwagę!

 

Pozwólcie, że zademonstruję to na następującym przykładzie. Układ pokarmowy zawiera kilka narządów, takich jak na przykład żołądek, wątroba, trzustka i jelita. Funkcją tych narządów jest trawienie posiłku. Noga z kolei składa się z kości, stawów, więzadeł, mięśni i wielu innych. Funkcją kolana jest zginanie nogi. Należy do układu ruchu. Pytanie dotyczące funkcji (czytaj „znaczenia”) prawego kolana dla trawienia napotyka szeroko otwarte oczy typu „nie-rozumiem-co-masz na myśli”. Czy istnieje (funkcjonalny) związek między tym kolanem a żołądkiem lub jakimkolwiek innym narządem trawiennym (lub odwrotnie)?! Odpowiedź: nie, nie ma, bo należą do „innego” systemu! Szansa, nawet na rozważenie tej pozycyjnej/funkcjonalnej relacji jako możliwości, nie pojawia się w większości umysłów!! Podejście funkcjonalno-systemowe wykluczyło taką możliwość! Ten funkcjonalno-systemowy opis wykluczył możliwość anatomicznego rozumowania opartego na zasadach, rozumowania, które charakteryzuje filozofię osteopatii!

 

Anatomia, ana-tomei: sama jej natura doprowadziła do pocięcia ciała na pojedyncze części, które zostają

funkcjonalnie ponownie złożone” w zrozumiałą dla studenta konstrukcję umysłową, która z definicji

jest niekompletna (zob. także Daston i Galison, Objectivity, 2017).

 

W kontekście tego rodzaju badań anatomicznych, co z innym słynnym cytatem, o którym wspomina A.T. Still i tak często powtarzanym przez „samozwańczych prawdziwych wyznawców osteopatii”: ciało jest jednością? Czy tego rodzaju badania anatomiczne nie są sprzeczne z tego rodzaju cytatami? Nawet więcej! Studiując anatomię w tak funkcjonalno-systemowy sposób, że instytucje osteopatyczne produkują rok po roku na przykład osteopatów „czaszkowych” lub „trzewnych”, pytanie brzmi: w jakim celu?! Na pewno w celu końca osteopatii! A potem nawet nie wspominam o tych tak zwanych „ekspertach typu holistycznego”, którzy organizują specjalistyczne seminaria o najsilniejszym uproszczeniu anatomicznym. Tną treści anatomiczne na jeszcze mniejsze modele funkcjonalne, uzupełnione technikami wystarczającymi do zwalczania objawów. Zadaje to powoli umierającej filozofii ostateczny cios.

 

ŚLEPIEC I SŁOŃ

 

Studiowanie anatomii w osteopatycznym układzie odniesienia zdecydowanie wymaga innego podejścia. To coś więcej niż nauczenie się na pamięć wielu struktur „konkretnego systemu”. Niezależnie od używanego języka (łacina, greka, angielski, francuski, …), studiowanie anatomii, aby zostać osteopatą, wymaga innego podejścia, aby w pełni zrozumieć relacje między wszystkimi strukturami, aby zrozumieć Formę i Funkcję. W konsekwencji anatomia nie może być nauczana przez tych, którzy jej w pełni nie rozumieją. Twórca osteopatii A.T. Still był tego świadomy:

 

Autobiography, rozdział 12, strona 152: Aby zostać zakwalifikowanym do zawodu, trzeba przejść kompletne szkolenie prowadzone przez osoby, które dokładnie rozumieją naukę i wiedzą, jak jej nauczać. … Musisz być dokładnie zaznajomiony ze wszystkim, co rozumie się pod pojęciem anatomia – nie tylko znać nazwy kilku kości, mięśni, nerwów, żył i tętnic, ale musisz znać je wszystkie tak, jak są opisywane u najnowszych standardowych autorów. Zanim wejdziesz do naszych klinik, powinieneś zapoznać się z co najmniej dziewięćdziesięcioma procentami całego ludzkiego ciała. …

 

Oryginał: Autobiography, chapter 12, page 152: To be qualified for a profession you must have a complete training from persons who understand the science thoroughly, and know how to teach it. … You must be thoroughly acquainted with all that is meant by anatomy – not merely familiar with the names of a few bones, muscles, nerves, veins, and arteries, but you must know them all as found in the latest standard authors. You should be familiar with at least ninety per cent of all the human body before you enter our clinics. …

 

Studiując filozofię Stilla na tle współczesnej charakterystyki anatomii, należy podkreślić, że aby zostać osteopatą, potrzebne są nie tylko książki (i sekcje!), ale także podręcznik jako wskazówka „jak studiować anatomię”. Te wskazówki nie powinny pochodzić z pisemnych podręczników. Te wskazówki powinny pochodzić głównie od nauczycieli, którzy w pełni rozumieją filozofię, w teorii i praktyce. Niestety, nie można zaprzeczyć tendencji, że w wielu szkołach osteopatycznych czas na edukację anatomiczną ogranicza się do „maksymalnego minimum” kosztem niekończącego się demonstrowania i ćwiczenia technik. Często ten wybór uzasadnia stwierdzenie: anatomii można uczyć się samemu w domu, wszystko jest w książkach. Czy oni nie wiedzą, że (od prawie 100 lat) treść większości tych anatomicznych książek została zredukowana do celu minimum na potrzeby badań medycznych?! Czy oni nie wiedzą, że całkiem sporo struktur anatomicznych nie jest już opisanych w tych książkach, bo nie mają one zastosowania w medycynie?! Pozwolę sobie na jeden przykład: Pernkopf Anatomie, w 1937 roku było 7 książek, w 1994 była to tylko 1 książka. Jak jałowy stał się obecny krajobraz anatomiczny!

 

A kiedy nadal istnieją wskazówki, nie powinniśmy pozostawać ślepi na refleksję, że tło większości tych nauczycieli to „kopiuj-wklej” medycznego i/lub fizjoterapeutycznego podejścia do anatomii! Zatem nauczanie anatomii w takich ramach odniesienia dla przyszłych osteopatów wskazuje, że najprawdopodobniej nie są oni zaznajomieni z tym, co Still uważa za istotne dla swojej osteopatii. Nie są z tym obeznani, bo najprawdopodobniej nie studiowali literatury Stilla. A jeśli już, to dość często robiono to wybiórczo skanując w poszukiwaniu recept. Recepty zatytułowane uproszczonymi hasłami typu „reguła tętnic”, które następnie bardzo często uzupełniane są tzw. technikami specyficznymi. Taka wiedza anatomiczna może przydać się lekarzowi i np. fizjoterapeucie czy kręgarzowi. Dla przyszłych osteopatów jest nieadekwatna i nieużyteczna. Ale, jak to często bywa, w krainie ślepców, jednooki uważany jest za króla/królową; nawet gdy to jedno oko zezuje. Vanitas vanitatum et omnia vanitas; nauczyciele anatomii przyszłych osteopatów, zastanówcie się zanim zaczniecie działać!

 

ŻYWY OBRAZ ANATOMII

 

Termin „żywy obraz anatomii” jest często używany przez A.T. Stilla. Jeden przykład:

 

Philosophy of osteopathy; Rozdział 2, strona 42: …, powinniśmy zachować żywy obraz formy każdej kości, jak i gdzie łączy się ona z innymi, jak jest połączona więzadłami, jakie naczynia krwionośne, nerwy i mięśnie przecinają się z nią lub biegną wzdłuż niej, ponieważ przeoczenie małego nerwu i naczynia krwionośnego może nie wystarczyć do usunięcia wola i wszystkich chorób… .

 

Oryginał: Philosophy of osteopathy; Chapter 2, page 42: … , we should keep a living picture of the forms of each bone, how and where it articulates with others, how it is joined by ligaments, what blood vessels, nerves and muscles cross or range with it lengthwise, because to overlook a small nerve and blood vessel you may fail to remove a goitre, and all diseases… 

 

Pytanie, które zajmowało moich kolegów i mnie przez bardzo długi czas, brzmi: co mógł mieć na myśli, mówiąc o „żywym obrazie anatomii”? W poszukiwaniu odpowiedzi zagłębiliśmy się w jego literaturę i spędziliśmy wiele godzin na omawianiu różnych terminów, których używał. Doszliśmy do wniosku, że odpowiedź leży w głębokim wglądzie w jedność „Formy i Funkcji”. Kiedy szukamy definicji formy (anatomicznej), możemy ją tak sformułować (Höppner, Life as a verb, rozdział 2):

 

Forma jest konsekwencją swoich struktur i ich relacji pozycyjnych

w określonym kontekście środowiskowym.

 

Konsekwencja – Pierwszą cechą, którą widzimy w tej definicji, jest to, że forma jest konsekwencją. Konsekwencją czego? Jest konsekwencją interakcji, pomiędzy formą (jej strukturami i ich relacjami) z jednej strony, a warunkami otoczenia z drugiej strony. Możemy również opisać tę konsekwencję jako wynik równowagi między obciążeniem (wpływ środowiska/napięcie  pochodzące ze środowiska) a zdolnością obciążeniową/nośnością (konstrukcje i ich relacje pozycyjne). Lub innymi słowy: warunki środowiskowe stanowią obciążenie dla pewnych struktur i ich relacji pozycyjnych. Struktury te i ich relacje pozycyjne mogą i będą opierać się temu wpływowi środowiska. W konsekwencji forma znajduje się w stanie charakteryzującym się pewnym napięciem. Jest to (chwilowy) stan istnienia.

 

Struktura – Kiedy badamy naturę tego napięcia, ważne jest, aby podkreślić, że dwie główne cechy odgrywają zasadniczą rolę: struktury i ich relacje pozycyjne. Ciało ludzkie zawiera wiele struktur, zarówno makroskopowo, jak i mikroskopowo. Brak znajomości anatomii we wszystkich tych wymiarach już ogranicza wymaganą wiedzę i wgląd w tę charakterystykę (A.T. Still, Philosophy of osteopathy, strony 16-19!). Niestety, nie możemy zaprzeczyć, że większość osteopatów, z pewnością młodszych pokoleń, pozostaje w jednym makroskopowym układzie odniesienia! W konsekwencji są ślepi wybiórczo i dlatego nie są w stanie w pełni zrozumieć znaczenia submikroskopowego wymiaru fizjologii w kontekście makroskopowym! Brakuje im po prostu wymiarowych i relacyjnych powiązań! Nie przeskakują z jednego wymiaru do drugiego (co możesz zrobić – patrz definicja Formy), zamiast tego przeskakują przez wiele wymiarów jednocześnie, tak jakby byli w stanie uchwycić naturę i pochodzenie całego oceanu poprzez badanie jednej kropli wody!

 

Robienie tak ogromnych skoków z powodu braku wiedzy o tym, co jest pomiędzy, prowadzi do niepełnych, a nawet błędnych wniosków. Literatura dotycząca na przykład obszaru kranio-wertebro-sakralnego i trzewnego jest niestety pełna skoków wymiarowych, które prowadzą do wątpliwych opisów np. wątroba obraca się w prawo (a co z żyłą główną i żyłą wrotną?), zgięcie-wyprost w synchondrosis spheno-basilaris (czy ten staw nie kostnieje zawsze?); … itd. itd. itd. Anatomicznie patrząc, we wszystkich wymiarach, wiele z tych opisów, często w formie modeli, nie ma sensu, ponieważ układ odniesienia jest po prostu błędny, bez względu na to, kto napisał książki (patrz inna literatura)!

 

W podobny sposób Rudolf Virchow (członek-założyciel „nowoczesnej” medycyny) zredukował złożoność istoty ludzkiej do pojedynczej komórki, kiedy w 1858 roku opublikował swoją koncepcję „patologii komórkowej”. Dokonywał licznych obserwacji mikroskopowych wierząc, że uda mu się uchwycić istotę choroby. Był niejako przekonany, że potrafi uchwycić istotę pewnej patologii, opisując zmiany strukturalne w wymiarze komórki. Ta koncepcja zawęża złożoność (dys)funkcjonowania człowieka do wymiaru, który nie reprezentuje już ogromnej liczby relacji. Jest to wyraźny przykład rozumowania redukcjonistycznego – jeśli w ogóle rozumowania. Poprzez kopiowanie tego rodzaju podejścia do edukacji osteopatów, to redukcjonistyczne upraszczenie wiedzy nie pozostawia miejsca dla filozofii osteopatycznej. Co więcej, nie ma to w ogóle nic wspólnego z koncepcją osteopatyczną (patrz także poniżej: przykład trawienia tłuszczu)!

 

Ciało ludzkie charakteryzuje się wieloma strukturami i studiowanie anatomii nie powinno odbywać się tylko w jednej części. Oprócz wymiaru makroskopowego należy ją również badać w obszarze histologii, cytologii i (bio)chemii (A.T. Still, Philosophy of Osteopathy, strony 16-19). Czy zatem nie warto zacząć od badania pierwszych składników strukturalnych organizmu? Czy nie warto zacząć od pierwszych elementarnych kamieni budulcowych ludzkiego ciała: wody, macierzy, komórek i włókien? Ci z was, którzy są również zaznajomieni z gałęzią anatomii zwanej histologią, rozpoznają elementarne struktury tkanki łącznej. Pomimo określenia „łączna”, tkanka ta to coś więcej niż tylko łączenie struktur różnego rodzaju i pochodzenia. Jest to również przestrzeń środowiskowa, w której zachodzą procesy fizjologiczne, a jednocześnie jest strukturalnym składnikiem innych form, takich jak narządy. W związku z tym, czy nie jest wskazane zbadanie i pełne zrozumienie wszystkich różnych struktur i relacji pozycyjnych ludzkiej formy, ZANIM przestudiujemy liczne szczegóły fizjologiczne, które są opisane w kontekście funkcjonalnym? Czy nie jest wskazane, aby najpierw zastanowić się, jaka jest natura funkcji? Termin „funkcja” jest używany tak często, tak łatwo i w tak szerokiej gamie znaczeń! Czy nie jest bardziej niż wskazane, aby się nad tym zastanowić? Jeśli jednak chciałbyś to zrobić, jak to możliwe, jeśli nie wiesz, które struktury są zaangażowane??!! Jak to możliwe, skoro twoja wiedza anatomiczna jest ograniczona tylko do jednego (często makroskopowego) wymiaru?!

 

Relacja pozycyjna – Inną istotną cechą jest fakt, że te elementarne struktury mają relacje pozycyjne. Woda i matriks są roztworem w stanie ciekłym, płynem, a relacje pozycyjne między cząsteczkami skutkują cechą funkcjonalną: zdolnością do stawiania oporu wpływom z zewnątrz. W fizyce zjawisko to nazywane jest lepkością (Resnick i Halliday, Physics 1, rozdział 17 i 18, 1966). Podobną charakterystykę funkcjonalną można zaobserwować w przypadku składnika strukturalnego zwanego komórką (= turgor) i włóknem (= napięcie). Istnieje również czwarta manifestacja oporu przeciwko wpływom ze środowiska, który nazywa się odkształcalnością. Jest to sytuacja, w której wszystkie elementy strukturalne (woda, matriks, komórka, włókno) uczestniczą w stawianiu oporu  (w konsekwencji, w przypadku odkształcalności forma ma największą gęstość – patrz niżej).

 

Mając w pamięci definicję i opis formy (patrz wyżej), bardzo zbliżamy się do natury tego, czym jest funkcja.

 

Funkcja to zdolność do opierania się wpływom środowiska,

co prowadzi do możliwości zachowania pierwotnej formy.

 

Uwaga: niektórzy koledzy zdefiniują to jako zachowanie. Przekształcenie jej w definicję funkcji zależy od specyfiki otoczenia i rodzaju relacji pozycyjnych. Cechy te nadają zachowaniu określony wyraz, który jest specyficzny w danych okolicznościach.

 

Forma nie zmieni się, dopóki opór pochodzący ze struktur i ich relacji pozycyjnych nie zostanie pokonany przez warunki środowiskowe. W takiej sytuacji zmieni się również funkcja. Ta zmiana formy i funkcji jest definiowana jako „zjawisko z zewnątrz do wewnątrz”” (Blechschmidt, Anatomie und Ontogenese des Menschen, 1978; Höppner, Life as a Verb, 2022).

 

Odporność (odkształcalnośćrezyliencja) – tak więc każda forma jest w stanie napięcia. Nie powinno to być postrzegane jako problem jako taki, ponieważ istnieje jeszcze jedna cecha, którą możemy zaobserwować: odporność. Cecha ta pokazuje nam, że każda forma jest zdolna do wewnętrznej reorganizacji relacji pozycyjnych między strukturami tego samego rodzaju, bez natychmiastowych konsekwencji dla formy jako takiej – cechy zewnętrzne nie zmieniają się natychmiast, ani automatycznie pod wpływem otoczenia. Tu jednak musimy uważać! Bo to nie do końca prawda. Ponieważ zawsze coś się zmieni, ale zauważenie tej zmiany zależy od tego, w jakim wymiarze patrzymy –  nie powinniśmy zapominać, że czas jest powiązany z wymiarami, co oznacza, że ​​w zależności od wymiaru, w którym patrzymy, zajmie to mniej lub więcej czasu, zanim będzie można obserwować zmianę! Może się więc zdarzyć, że chwilowo kształt komórki się nie zmienia, ale w podstawowym wymiarze, wymiarze wody i macierzy jako płynu, obserwujemy zmiany w relacjach pozycyjnych. Zjawisko to w terminach fizjologicznych określane jest jako „metabolizm”. A ponieważ forma komórki się nie zmienia, chociaż w wymiarze leżącym poniżej wymiaru komórki zachodzą zmiany, definiujemy tę komórkę jako znajdującą się w stanie dynamicznej równowagi. To właśnie to zjawisko charakteryzuje życie (jako czasownik):

 

Metabolizm można postrzegać jako podstawowy wyraz życia, jako stan dynamicznej równowagi.

 

Zdolność i potencjał każdej formy do opierania się wpływom środowiska i reorganizacji  wewnętrznej (odporność) jest podstawową cechą funkcjonalną każdej formy. Jest to cecha funkcjonalna, która sprawia, że ​​każda forma staje się żywą, reagującą jednością. Jedność, która charakteryzuje się specyficznymi strukturami i ich relacjami pozycyjnymi – we wszystkich wymiarach!

 

Widząc te struktury, widząc te relacje pozycyjne i rozumiejąc ich znaczenie, zamienia się struktury anatomiczne w „żywe obrazy”. Aby móc zobaczyć te żywe obrazy, konieczne jest inne podejście do studiowania anatomii. Wymaga to zrozumienia, że ​​makroskopowe struktury anatomiczne, takie jak kości, nerwy, naczynia, narządy itp. mają różną gęstość. Różne gęstości oznaczają różne charakterystyki oporu, różne tekstury. Nie trzeba dodawać, ale chcę to podkreślić: tego nie można nauczyć się z książek; wymaga to doświadczeń z sekcji zwłok, więc NIE wszystko jest obecne w książkach, zdecydowanie nie jest!! Różne cechy funkcjonalne wynikają z rodzaju struktur i ich proporcjonalnej reprezentacji w formie. Wymaga to anatomicznej znajomości wszystkich wymiarów. Oznacza to również wiedzę o tym, jak te struktury, makroskopowo i mikroskopowo, są ułożone przestrzennie, trójwymiarowo. Ta cecha ułożenia przestrzennego wynika z głębokiego wglądu w relacje pozycyjne między strukturami (książki + sekcja!). Znajomość tych ułożeń pomaga nam zobaczyć cechy kierunkowe w formie. Znajomość i wgląd w teksturę i kierunek, jako specyficzne cechy formy, tworzy żywy obraz anatomii, który pokazuje nam zdolność i potencjał każdej formy do radzenia sobie z warunkami środowiskowymi, które powodują obciążenie/napięcie.

 

GDZIE PASUJE FIZJOLOGIA?

 

Z książki Carol Trowbridge dowiadujemy się, że A.T. Still absolutnie nie był za zmianą, jaka zaszła w programie nauczania „jego” szkoły. Jesienią swojego życia (po siedemdziesiątce) miał jeszcze dość energii, by wychodzić na barykady w obronie podstaw swojej drogocennej filozofii. Czyniąc to, udało mu się zachować to, co być może miał na myśli pod koniec swojego życia, mówiąc: „chłopcy, zachowajcie czystość”.

Pozostaje nam zatem pytanie: gdzie mieści się wiedza z zakresu fizjologii w programie nauczania osteopaty?

 

Fizjologia; szybka wizyta w Wikipedii daje nam definicję:

 

    • Ze starożytnej greki: phusis (natura, pochodzenie) + logia (badanie) – naukowe badanie funkcji i mechanizmów w żywym systemie.
    • Subdyscyplina biologii. Koncentruje się na tym, jak organizmy, układy narządów, poszczególne narządy, komórki i biomolekuły pełnią funkcje chemiczne i fizyczne w żywym systemie.
    • Centralne znaczenie dla funkcjonowania fizjologicznego mają procesy biofizyczne i biochemiczne, mechanizmy kontroli homeostazy i komunikacja między komórkami.
    • Stan fizjologiczny jest stanem normalnego funkcjonowania, w przeciwieństwie do stanu patologicznego, który odnosi się do warunków nienormalnych, w tym chorób człowieka

ZAPRASZAMY DO CHEMII

 

Z definicji fizjologii dowiadujemy się, że istnieją dwa aspekty badania funkcji organizmu. Jest aspekt chemiczny i fizyczny. Oba mają swoje znaczenie i oba powinny być dobrze zrozumiane. Co jednak zauważamy, gdy przyjrzymy się bliżej programowi nauczania tej gałęzi anatomii? Sporo nauczycieli fizjologii, zarówno w ramach kształcenia podstawowego osteopatów, jak i na seminariach podyplomowych, zdaje się chętnie powalać studentów i uczestników licznymi szczegółami procesów chemicznych zachodzących w organizmie człowieka. Porównując tych nauczycieli ze sobą, wydaje się, że rywalizują oni o to, kto pierwszy powali uczniów/uczestników i ostatecznie zdobędzie nagrodę najbardziej niezrozumiałego dla osteopatów autorytetu w dziedzinie fizjologii. Może to zaimponować praktykantowi, który zareaguje z szacunkiem, ale mimo to rodzi pytania o efektywność przyszłego praktycznego zastosowania.

 

Niektórzy studenci i uczestnicy mogą w końcu znać najmniejsze szczegóły biochemiczne, które mają miejsce w komórce, tkance i narządzie. Mimo to, zbyt często, nadal nie są w stanie powiązać ich z aspektem fizycznym, który charakteryzuje ich codzienną pracę! Fizyczny aspekt to manualna rama odniesienia osteopaty. Osteopaci próbują zidentyfikować obciążenie (i nie tylko – zobacz później), które powoduje problem pacjentów. Nasze manualne podejście może wykryć to napięcie. Ale to narzędzie nie jest odpowiednie dla chemii, nie może mierzyć gradientów stężeń. Jak więc zrobić pomost między chemią a fizyką? Większości poznanych przeze mnie nauczycieli fizjologii (a jest ich więcej niż jeden!) wyraźnie brakuje tego wglądu. I nie tylko ja dochodzę do takiego wniosku. Rozmawiając i dyskutując z wieloma osteopatami różnych pokoleń i krajów staje się oczywiste, że i oni dochodzą do wniosku, że czegoś tu brakuje. Tak, jest kilka wyjątków od reguły, niektórzy nauczyciele potrafią stworzyć pomost między chemią a fizyką. Jednak w przypadku większości najwyraźniej tak nie jest. Może to zabrzmieć ostro, a niektórzy czytelnicy mogą się nawet poczuć urażeni. Jeśli tak, to najpierw zastanów się, ponieważ jest to po prostu konstatacja w codziennej praktyce, której nie można zaprzeczyć. Nie strzelaj do posłańca, ale spróbuj znaleźć odpowiedź na pytanie, które pojawia się na ustach tak wielu niedoświadczonych praktykantów, którzy nie odważą się zapytać: jak zrobić pomost między chemią a fizyką dla osteopatów?

 

ZAPRASZAMY DO FIZYKI

 

A.T. Still nie ułatwia sprawy w swojej literaturze. Tak, podobnie jak w definicji fizjologii (patrz wyżej), on również mówi o „normalnym” i „nienormalnym/abnormalnym”. Ale w swoim retorycznym stylu prawie ukrywa, co rozumie przez te dwie cechy człowieka. W porządku, nawet bez konsultacji z książkami Stilla, w chemicznym układzie odniesienia, wydaje się to zrozumiałe. Mamy mierzalne wartości chemiczne. W tym kontekście ustaliliśmy przedział, w którym wartość uważamy za normalną. Każda wartość niższa lub wyższa jest uważana za abnormalną. Ale co z fizyczną częścią historii? Ta część nie znalazła się w wykładach laboratoryjnych o charakterze medycznym – tu również mówię z własnego doświadczenia. Zastanawiamy się, w jakim celu uczymy się tych wartości na pamięć, jeśli nie jesteśmy w stanie powiązać tych informacji z fizyczną naturą naszego zawodu. Jeszcze raz podkreślmy, że nasze manualne narzędzie nie jest w stanie mierzyć wartości chemicznych. A nawet gdybyśmy, po przesłaniu płynów ustrojowych do laboratorium mogli zażądać badania chemicznego, to co w praktyce zrobić z tymi wynikami? Czy możemy przełożyć ten chemiczny fakt na fizyczny układ odniesienia (napięcie)? A jak w tej ramie zdefiniować normalne i abnormalne? Jak możemy opisać normalne i abnormalne w kontekście osteopatycznym, który jest tak fizycznie scharakteryzowany?

 

DOSTRZEGANIE WZORCA

 

Niestety, moim zdaniem, dla wielu czytelników jego literatury, Still nie zawsze retorycznie jasno definiuje, co jest normalne, a co nienormalne. Niestety, moim zdaniem wymaga to oprócz intensywnego studiowania jego literatury również dodatkowych źródeł, które nie pochodzą bezpośrednio spod jego ręki. Na przykład w akapicie książki R.E. Beckera “The Stillness of Life”, jest cytat z A.T. Stilla, który może rzucić nieco światła na temat. Becker podaje nam cytat Stilla w odniesieniu do tego, co sam Still napisał w swojej autobiografii na stronach 148-149 (… Mam nadzieję, że wszyscy, którzy mogą czytać po… (do) … jedno wieczne prawo życia i ruchu). Cytat brzmi następująco (Becker, Ann Arbor Seminar, str. 3-4):

 

Następnie dr Still mówi: „aby stworzyć lub wyposażyć prawa dotyczące siebie bez wzorców”. Zdrowy stan to stan bez wzorca. Jeśli masz wzorzec, masz napięcie, chorobę lub problem. Jeśli nie masz problemu, nie ma wzorca. …”

 

Oryginał: Then Dr. Still says, “to make or furnish laws of self without patterns. A healthy state is a state of no pattern. If you’ve got a pattern, you’ve got a strain, a disease, or a problem. If you haven’t got a problem, there’s no pattern. …”

 

Ten cytat otworzył niektórym kolegom i mnie drzwi do dalszych dyskusji i w końcu do zrozumienia, co mógł mieć na myśli, mówiąc o normalności i nienormalności. Ogólnie, jak również w kontekście fizjologicznym. Kluczem w cytacie Stilla, który rozwiązał zagadkę, jest termin „wzorzec”. Na początku termin ten był przedmiotem wielu dyskusji (i nadal jest dla niektórych kolegów). Co należy rozumieć przez wzorzec? Odpowiedź na to pytanie tkwi w głębokiej wiedzy i wglądzie w formę, zwłaszcza w żywe obrazy anatomii.

 

Zobaczmy, co Still ma do powiedzenia na ten temat:

 

A.T. Still  Autobiography, rozdział 1, strona 13: „… Uczymy was anatomii we wszystkich

jej gałęziach, abyście zawsze mogli mieć żywy obraz w umyśle…; … Mogę śmiało powiedzieć

moim studentom, musicie mieć umysł pełen obrazów normalnego ciała podczas leczenia chorych. …”

 

Oryginał: A.T. Still, Autobiography, chapter 1, page 13: “… We teach you anatomy in all its branches, that you may be able to have and keep a living picture before your mind all the time, …; … I feel free to say to my students, keep your minds full of pictures of the normal body all the time, while, treating the afflicted. …”

 

Still mówi nam, że potrzebujemy obrazów form, które pokazują nam nie tylko elementy strukturalne, ale także relacje pozycyjne (tekstury i ułożenia) między nimi. Mówi nam, że powinniśmy być w stanie wizualizować zdolność i możliwość formy do stawiania oporu wpływom środowiska. Mówi nam, abyśmy zwizualizowali zdolność odporności, która towarzyszy pewnemu obciążeniu. Tak więc Still mówi nam, czego potrzebujemy, aby rozpoznać normalność. Ale co z abnormalnością?

 

Odpowiedź dotycząca abnormalności leży w pojęciu „wzorzec” i jego definicji. Wzorzec powinien być rozumiany, jako (sekwencyjne) powtarzanie się pewnej liczby określonych struktur. Powtarzanie się struktur charakteryzujących się tą samą teksturą, która wynika z ich relacji pozycyjnych. To powtarzanie się struktur prowadzi do określonego ułożenia. Ułożenie, które wskazuje nam określony kierunek. Kierunek, który każda forma może wykorzystać jako reakcję na rosnące obciążenie płynące z otoczenia. Rosnące napięcie, które wyraża się poprzez charakterystykę kierunkową. Charakterystyka kierunkowa, którą można określić jako drogę mniejszego oporu, drogę ułatwioną. Jest to odpowiedź elementów strukturalnych formy i ich relacji pozycyjnych - ich sposób radzenia sobie z napięciem, z którym nie można sobie poradzić za pomocą jednej relacji. Napięcie, z którym można sobie poradzić tylko wtedy, gdy zostanie ono rozłożone na więcej niż jedną relację pozycyjną między strukturami tego samego rodzaju. Napięcie, z którym można sobie poradzić, zwiększając liczbę relacji, co prowadzi do większej nośności/zdolności obciążeniowej. Albo jak powiedzieliby Belgowie: l’union fait la force. (przyp.tłum: w jedności siła)

 

Napięcie jest normalną cechą każdej formy. Wzorzec napięciowy to coś innego. Jest inny, ponieważ ma większy wpływ na charakterystykę formy (tekstura i ułożenie). Wzorzec napięcia można uznać za normalny, ponieważ jest to część odpowiedzi na pytanie, jak forma radzi sobie z warunkami środowiskowymi. Jednak charakterystyka kierunkowa tego rodzaju odkształcenia ma konsekwencje dla przyszłości, bliskiej i/lub odległej. Faktem jest, że kierunek ten zostaje wpisany w specyficzne cechy formy. Innymi słowy: wzorzec napięciowy reorganizuje relacje pozycyjne między strukturami. A to prowadzi do tego, że zaczynają dominować pewne cechy kierunkowe. Prowadzi to do utraty swobody kierunkowej. Prowadzi to do utraty odkształcalności/rezyliencji formy.

 

WPŁYW FIZYCZNY – DYNAMICZNA RÓWNOWAGA PODCZAS OBLĘŻENIA?

 

Kiedy przyjrzymy się warunkom reakcji chemicznych, możemy zauważyć, że pojęcie przepuszczalności jest ważną cechą. Im wyższa przepuszczalność, tym łatwiej mogą zachodzić reakcje chemiczne. Zwłaszcza „transport” substancji chemicznych w przestrzeni. Transport jest opisywany jako zmiana relacji pozycyjnej (opór musi zostać pokonany!). Zmiana, taka jak ruch cząsteczek do i z komórki, jak również wewnątrz komórki. Ruchy te charakteryzują zjawisko, które określa się mianem metabolizmu. Bez wątpienia możemy zauważyć, że metabolizm jest bezpośrednio zależny od przepuszczalności regionu, w którym odbywa się ruch. Niewątpliwie możemy zauważyć, że istnieje ścisły związek między przepuszczalnością a gęstością przestrzeni (związanej z teksturą), w której zachodzi metabolizm. Innymi słowy: im mniejsza gęstość, tym wyższa przepuszczalność, tym większy metabolizm. I: im wyższa gęstość, tym mniejsza przepuszczalność, tym mniejszy metabolizm. To fizyka i chemia w najbardziej logicznej retoryce.

 

W związku z tym możemy zadać sobie pytanie, co napięcie (fizyczne), a na pewno wzorzec napięciowy może oznaczać dla metabolizmu (chemicznego) organizmu? Co wzorzec napięciowy może oznaczać dla dynamicznej równowagi organizmu, takiego jak komórka, tkanka, narząd, a nawet cały organizm?

 

Podstawowa wiedza z zakresu chemii i fizyki pokazuje nam, że napięcie zmieni gęstość, a co za tym idzie przepuszczalność przestrzeni, w której występuje to napięcie. Innymi słowy: napięcie jest w stanie bardzo skutecznie zmienić metaboliczną ekspresję dynamicznej równowagi. Staje się ekspresją metabolizmu w stanie oblężenia. To, że napięcie prowadzi do zmiany zachowania metabolicznego, powinno być oczywiste. Jednak niekoniecznie prowadzi to do dyskomfortu lub choroby! Nie zapominajmy, że istnieje cecha rezyliencji/odkształcalności. Ta cecha pozwala dowolnej formie reagować na warunki środowiskowe bez definiowania jej jako „abnormalnej”. Z chemicznego punktu widzenia: napięcie wpłynie na chemię organizmu, ale nawet zmiana gradientu stężeń (wartości chemicznych) stanowi pewną „normalność”.

 

Kiedy napięcie wzrasta w taki sposób, że staje się wzorcem napięcia (odchylenie kierunkowe w kierunku mniejszego oporu), warunki metabolizmu dramatycznie się zmieniają. W tym momencie zjawisko metaboliczne dochodzi do granic normalności. To właśnie w tym momencie zmieniony metabolizm zamieni się w objawy kliniczne. Te objawy kliniczne charakteryzują się nie tylko zmianą metabolizmu (funkcji), ale także zmianą elementów strukturalnych w ich relacjach pozycyjnych (forma).

 

WZORZEC  NAPIĘCIA – STRAŻNICY

 

Podczas studiowania fizjologii potykamy się o rozdział dotyczący systemów komunikacyjnych (patrz wcześniejsza definicja fizjologii). W rzeczywistości opisano wpływ interakcji chemicznej w pewnym obszarze organizmu na inny obszar tego samego organizmu. Istota (fizyczna) tego opisu mieści się w „przestrzeni parametrów”, która jest obecna pomiędzy dwoma regionami. Jeśli odległość jest dość krótka, autor opisze zdarzenie chemiczne jako komunikację autokrynną lub parakrynną. Gdy tylko odległość się zwiększy, interakcja zostanie opisana jako komunikacja telekrynna. Odnośnie tego telekrynnego rodzaju komunikacji, proszę zauważyć, że w zależności od struktury transportu, komunikacja będzie definiowana jako endokrynna lub neurokrynna (odpowiednio płyn jako prąd w rurze lub płyn jako prąd w wypustce komórki).

 

Uwaga dotycząca komunikacji endokrynnej: staje się oczywiste, jak szczegółowe (= ograniczone) i chemiczne stały się okulary nauki. Każdy, kto studiował fizjologię, od razu skojarzy termin endokrynologia z ideą hormonów (cząsteczek, chemicznych substratów procesu metabolicznego). Ale co z faktem, że te tak zwane hormony muszą być transportowane przez płyn, aby dotrzeć w określone miejsce?! Czy to nie odgrywa istotnej roli?! Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że na charakterystykę hemodynamiczną przepływu krwi żylnej może wpływać wzorzec napięciowy (Resnick i Halliday, Physics 1, rozdział 17 i 18, 1966), gdy kierunek wzorca przecina prąd! I niech nie będzie wątpliwości, że ta sama „zasada” obowiązuje również dla funkcji nerwu (transport aksoplazmatyczny określonych substancji chemicznych, które w neurofizjologii nazywane są neuroprzekaźnikami zamiast hormonami)!!

 

Interakcja chemiczna między pewnymi regionami, położonymi blisko lub daleko od siebie, zależy od współczynnika przepuszczalności. Innymi słowy: jaki opór stawiany jest transportowi informacji chemicznej? Transport, który jest (ostatecznie) zapewniany przez płyn tkanki łącznej. Transport określony przez poziom gęstości (faza żelowo-zolowa tkanki łącznej). Gęstość określona przez napięcie wynikające z relacji pozycyjnych między strukturami w tym regionie. I proszę zauważyć, że napięcie można zlokalizować w stosunku do dowolnego rodzaju struktury tkanki łącznej. Tak więc nie może być tak, że ponieważ mówimy o przepuszczalności (płynie), napięcie nie może być zlokalizowane na przykład we włóknach. Rosnące naprężenie (opór) w wymiarze włókien (napięcie/tension) prowadzi do wypychania płynu w tym obszarze, co w konsekwencji prowadzi do zmiany gęstości i przepuszczalności!

 

Można stwierdzić, że napięcie jako zdarzenie fizyczne ma wpływ na metabolizm w przestrzeni, w której występuje. Gdy tylko mamy do czynienia z wzorcem napięciowym, mamy do czynienia z nową sytuacją: charakterystykami kierunkowymi typu trajektoryjnego. Termin „trajektoria” oznacza, że ​​istnieje teraz „główny kierunek” w czasie i przestrzeni. Ten główny kierunek ma sterujący wpływ na procesy metaboliczne. Objętość przestrzeni, w której metabolizm znajduje się pod wpływem (wzorca), zależy od liczby struktur i relacji, które są związane z trajektoryjnymi cechami wzorca napięciowego.

 

Widzieliśmy wcześniej, że wzorzec napięciowy zmienia metabolizm w tak zwane objawy kliniczne. Te objawy kliniczne można rozumieć jako strażników, którzy ostrzegają nas przed przyszłymi patologiami i innymi przejawami dyskomfortu i choroby. Te objawy kliniczne, ci strażnicy, powiedzą nam, że coś jest nie tak. Niestety wielu kolegów (z pewnością młodszych pokoleń) nie zauważa tych objawów obserwując swoich pacjentów. Zamiast tego wygląda na to, że stali się ekspertami w zawieszaniu flag w różnych kolorach: zielonym, pomarańczowym i czerwonym. Zamiast być w stanie zidentyfikować tych strażników i zrozumieć ich znaczenie dla pacjenta, spędzili dużo czasu na liczeniu kolorów, zanim rozpoczną działanie w „części osteopatycznej”. To sprawia, że ​​​​zastanawiasz się, na jakie zajęcia chodzili. Poważnie, kto organizuje tego typu wykłady dla przyszłych osteopatów? Kto ma tak małe zaufanie do ekspertyzmu osteopatycznego fundamentu? Co sprawia, że ​​czują się tak niepewnie, że desperacko szukają schronienia na różnych brzegach, zanim wyruszą w dalszą podróż? Rodzi to pytanie, czego się uczyli w kontekście osteopatii?

 

Rodzi to pytanie: czy nie czytali literatury A.T. Stilla? Gdyby czytali, czyż nie otrzymaliby dość wskazówek, by stać się ekspertami w dziedzinie Formy i Funkcji, w chorobie i zdrowiu? Tak. Innymi niż lekarze, ale przez to ani lepszymi, ani gorszymi! Gdyby dokładnie przestudiowali literaturę Stilla, z pewnością zauważyliby znaczenie tych strażników – na których nawet niektórzy lekarze nie zwracają uwagi! A nawet jeśli czytali literaturę Stilla (A.T. Still, The philosophy and mechanical principles of osteopathy, rozdział III – Mission of the doctor, strona 72), jak to się dzieje, że tak często i tak wielu nie zauważa tych zmian w Formie i Funkcji swoich pacjentów? Wydaje się, że włączają radio, ale nie ustawiają odpowiedniej częstotliwości, aby mogli usłyszeć komunikat stacji nadawczej, która gra melodię metaboliczną fałszywie nastrojonymi instrumentami. Jak się wydaje, w większości przypadków wykorzystują oni jedynie swoją ograniczoną, makroskopową anatomiczną ramę odniesienia! Niektórzy osteopaci młodszych pokoleń (z czasem i często długo po ukończeniu studiów) uświadamiają sobie, jak ważne jest rozpoznawanie tych objawów klinicznych. I hej, zaczynają nawet rozumieć, że te objawy kliniczne wyrażają metabolizm, który jest w stanie oblężenia. Ale niestety, jak to często bywa, wydaje się, że nie są w stanie zobaczyć ani stworzyć połączenia z aspektami fizycznymi, ponieważ brakuje im wymaganej i jakże ważnej wiedzy anatomicznej, którą Still podkreśla cały czas! Gdzie są/byli ich nauczyciele (A.T. Still, Autobiography, rozdział 12, strona 162)?!

 

CZY TO JEST NAPRAWDĘ AŻ TAK TRUDNE?

 

SYMPTOM, OBJAW KLINICZNY = DYSFUNKCJA = TECHNIKA ?

 

Wygląda na to, że nasz kochany Andrew musiał mieć kryształową kulę. Albo coś porównywalnego. A może po prostu jest to odwieczne? W każdym razie w swojej “Philosophy of Osteopathy”, strona 205, poświęca akapit tytułowi „Mentalna degeneracja sprawia, że ​​jest to nieprzyjemne dla oryginalnego myśliciela” (“Mental degeneration makes it unpleasant for the original thinker”). Czyniąc to, uświadamia nam, że powinniśmy uważać, aby nie marnować czasu i wysiłku na tych kolegów, którzy wybrali skrót. Daje nam rady, aby kontynuować, pokazując fakty i liczby osteopatii – mając nadzieję, że niektórzy z nich otworzą oczy i uszy na fakty rozumu.

 

Drogi Andrew, czy masz pojęcie, jak duża stała się już ta grupa kolegów? Zwłaszcza tych kolegów, którzy wydają się preferować skrót „objaw-dysfunkcja-technika”, ponieważ najwyraźniej nie są chętni do podjęcia wysiłku studiowania anatomii we wszystkich wymiarach. Nie chcą podjąć wysiłku intelektualnego, aby nadać sens anatomii, ponieważ zbyt często są przekonani, że formuła [edukacja medyczna/fizjoterapia + niektóre techniki osteopatyczne] równa się [teraz jestem osteopatą]. I to pomimo faktu, że ty, mój drogi Andrew, nalegałeś, abyśmy postąpili inaczej:

 

A.T. Still, Autobiography, rozdział 12, strona 162,… Osteopatii nie można przekazać wyłącznie przez książki. Nie można tego również nauczyć osoby inteligentnej, która nie do końca rozumie anatomię zarówno z książek, jak i sekcji. …Nie działa na podstawie wnioskowania, ponieważ nie zna wystarczającej anatomii, aby na jej podstawie wnioskować.… Filozofia osteopatii, potrzebuje operator; dlatego konieczne jest, abyś znał tę filozofię, w przeciwnym razie poniesiesz porażkę i nie zajdziesz dalej niż szarlataneria „trafienia i chybienia”. ….

 

Oryginał: A.T. Still, Autobiography, chapter 12, page 162, … Osteopathy cannot be imparted by books only. Neither can it be thought to a person intelligently who does not fully understand anatomy both from books and dissection. …He does not act from reason, because he does not know enough anatomy to reason from. … It is the philosophy of osteopathy that the operator needs; therefore it is indispensable that you know this philosophy or you will fail badly and get no further than the quackery of “hit and miss”. ….

 

Tak, dość łatwo zastosować w praktyce koncepcję „symptom-dysfunkcja-technika”. I jest to zjawisko nie tylko współczesne, ale również wszech wieczne (np. E.F. Ashmore, Osteopathic Mechanics, Kirksville, 1915). Jednak niezależnie od tego, co redukcjonistyczny główny nurt może promować, nie o to chodzi w osteopatii! I to nie pochodzi ode mnie, ale od samego A.T. Stilla. I pomimo tego, co niektórzy koledzy, niektóre zarządy szkół lub zarządy stowarzyszeń zawodowych mogą twierdzić, że „Still jest przestarzały,  a osteopatia ewoluowała”, zasady i podstawy anatomii (w tym fizjologii) są zawsze aktualne i dokładne. Albo co będzie dalej, że grawitacja już nie istnieje, bo spójrz, możemy polecieć na księżyc? Zasady są elementarne, mój drogi Watsonie, elementarne!

 

(A.T. Still, The Philosophy and Mechanical Principles of Osteopathy, strona 62, … Nasza nauka jest młoda, ale prawa rządzące życiem są tak stare, jak godziny wszystkich wieków. …)

 

Oryginał: A.T. still, The Philosophy and Mechanical Principles of Osteopathy, Page 62, … Our science is young but the laws that govern life are as old as the hours of all ages. …

 

Uwaga: niektóre szkoły i zarządy stowarzyszeń zawodowych uważają nawet filozofię za nienaukową. Kolejnym ich argumentem jest stwierdzenie, że pisma A.T. Stilla nie są już aktualne. Uważają czytanie jego literatury za stratę czasu, nie mówiąc już o studiowaniu jego filozofii. Naprawdę zastanawiam się, czy rozumieją znaczenie filozofii. Najwyraźniej  nie! Nie dostrzegają, że istnieją dwa rodzaje nauk: sylogistyczna i numeryczna. Nie dostrzegają, że filozofia jest najstarszą nauką i dała początek zestawowi reguł rozumowania. Jest to zbiór reguł służących do wyciągania rozstrzygających wniosków, który jest również używany w młodszej nauce numerycznej. Najwyraźniej nie jest im to znane. Wydaje się, że znają tylko jeden język, język liczb (nawet bez rozumowania), w którym wszystko musi być „nauką opartą na dowodach” i to im wystarczy, by nazwać do A.T. Stilla „przestarzałym”. Proszę wziąć pod uwagę, że najwyższym stopniem naukowym, jaki człowiek może otrzymać jako nagrodę i uznanie przez naukę, jest stopień doktora. Czy ci zasłużeni koledzy z zarządów szkół i stowarzyszeń zawodowych w ogóle znają znaczenie tego skrótu?! Czyż ich protekcjonalny osądzający pogląd na filozofię nie jest „contradictio in terminis”?! Więc kto nazywa naukę A.T. Stilla „Ph.oolishe.D”?

 

FIZJOLOGIA W PERSPEKTYWIE OSTEOPATYCZNEJ

 

Fizjologia jest istotną gałęzi anatomii dla każdego osteopaty I niech nie będzie co do tego żadnych wątpliwości. Jednak w uproszczonej ramie odniesienia do kwadratu, [symptom = technika osteopatyczna]2, fizjologia nie może zapewnić tak pilnie wymaganej wiedzy, aby wypełnić luki w praktycznych porażkach niektórych osteopatów. Szczególnie nie wtedy, kiedy nie ma połączenia między wiedzą o licznych reakcjach chemicznych, a fizyczną (techniczną) pracą rzemieślnika. Więc, moi drodzy koledzy po fachu, czyż nie byłoby bardziej satysfakcjonujące zaprzestanie biegania z jednego kursu z technikami na drugi, gdzie uczycie się „technika-wariacja-numer-124bis”, uzupełnianą przez tzw. wyjaśnienie fizjologiczne o rozdzielnym charakterze?  Czy mogłoby by być bardziej satysfakcjonujące zatrzymanie się, postudiowanie anatomii żywych obozów i zadanie sobie pytania: w jaki sposób wzorzec może wyrażać się poprzez określone objawy kliniczne/patologie? Jak możemy zrozumieć poprzez wnioskowanie (przy pomocy argumentów anatomicznych) jakie jest prawdziwe znaczenie napięcia dla dyskomfortu naszego pacjenta?

 

Zauważyliśmy już, że wzorzec obciążenia ma wpływ na metabolizm komórki, tkanki, narządu, a nawet całego organizmu. I dopóki umiejscowienie wzorca napięcia odpowiada lokalizacji objawu, objawu klinicznego, a nawet tzw. dysfunkcji, osteopaci o charakterze redukcjonistycznym będą zadowoleni i przekonani, że dobrze trafili, że są najlepsi, ponieważ znaleźli przyczynę objawu. Ale powiedz mi, kiedy są tak przekonani, że zrobili to dobrze, dlaczego wciąż biegają od seminarium do seminarium, próbując znaleźć „brakującą technikę” dla tego konkretnego objawu, w którym nie zadziałało dobrze? Czy nie zastanawiali się i nie zadali sobie pytania, jak to możliwe, że ta technika działa na ten ból lędźwiowy, a na inny dyskomfort lędźwiowy już nie?! Czy nie zadali sobie pytania, jak to możliwe, że kolega robi jakiś niezrozumiały masaż głowy lub brzucha i w konsekwencji znika ból krzyża? Czy naprawdę myślą, że odpowiedź leży w tym, że nie znają (jeszcze) tej czy innej techniki? Jeśli tak, to zamiast poświęcać więcej czasu i pieniędzy na dodatkowe kursy, czy ten osteopata nie powinien wrócić do swoich nauczycieli i zażądać zwrotu pieniędzy, ponieważ nie udało im się wykształcić rzeczywistego i kompletnego osteopaty? Jeszcze raz chciałbym, aby czytelnik zwrócił uwagę na następujące słowa A.T. Stilla:

 

Philosophy of Osteopathy, Preface, strona 2, … Moim celem w tej pracy jest nauczanie zasad tak, jak ja je rozumiem, a nie reguł. Nie instruuję ucznia, aby uciskał lub ciągnął określoną kość, nerw lub mięsień w przypadku określonej choroby, ale mam nadzieję, że dzięki znajomości tego, co normalne i abnormalne, przekażę konkretną wiedzę na temat wszystkich chorób. … Każda zawarta tu zasada została dość dobrze przetestowana przeze mnie i okazała się prawdziwa. …

 

Oryginał: Philosophy of Osteopathy, Preface, page 2, … It is my objective in this work to teach principles as I understand them, and not rules. I do not instruct the student to punch or pull a certain bone, nerve or muscle for a certain disease, but by a knowledge of the normal and abnormal, I hope to give a specific knowledge for all diseases. … Every principle herein laid down has been fairly well tested by myself, and proven true. …

 

A więc zamiast szukać innej nowej techniki aby rozwiązać problem, zastanówmy się nad następującym pytaniem: czy to możliwe, że wzorzec napięciowy znajduje się w innej części ludzkiego ciała? Czyli nie w tej samej przestrzeni, w której zlokalizowany jest symptom/objaw kliniczny? Czy to możliwe, że objaw jest rzeczywiście skutkiem, jak twierdzi Still? Efekt, który należy rozumieć jako zdarzenie metaboliczne w „stanie oblężenia” przez wzorzec napięcia? Tak, tłusty stolec jest objawem klinicznym wskazującym na zaburzoną fizjologię trawienia tłuszczów. Tak, to może wskazywać, że w jakiś sposób może być zaangażowany pęcherzyk żółciowy. Ale czy to automatycznie oznacza, że ​​tak zwana „dysfunkcja trzewna” musi być zlokalizowana w przestrzeni pęcherzyka żółciowego, a może wątroby? Co więcej, może być prawdą, że nasza wiedza fizjologiczna mówi nam, że istnieje pewien specyficzny hormon zwany CCK-PZ, który wpływa na wydzielanie żółci; lub sekretyna, która wpływa na metabolizm wątroby w produkcji żółci. Ale czy objaw kliniczny naprawdę oznacza, że ​​coś musi być nie tak funkcjonalnie z błoną śluzową dwunastnicy? Czy naprawdę jesteśmy przekonani, że w tym kontekście wiedzy fizjologicznej specyficzna „technika dwunastnicy” rozwiąże dysfunkcję trzewną i zmieni obraz kliniczny? Jeśli tak, to dlaczego nie zawsze, żeby nie powiedzieć wyjątkowo, jedynie raz na jakiś czas? Brakuje nam odpowiedniej techniki, czy po prostu wiedzy anatomicznej? Jest to tak oczywiste, że ci osteopaci nie dostrzegają, że fizjologiczne systemy komunikacyjne mogą być zlokalizowane w różnych częściach ciała. A co ze sloganem „ciało jest jednością”, kiedy ci osteopaci nie rozumieją, że normalnie te systemy komunikacji są daleko od lokalizacji danego metabolizmu, który można zmienić (jak za pomocą pilota) w objaw kliniczny, a nawet symptom lub patologię! Nie należy lekceważyć wpływu wzorca napięciowego na unaczynienie i unerwienie tkanek, narządów, a nawet całego organizmu! Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę, że pewne wzorce napięcia, odchylenia napięć przez układ struktury, mogą krzyżować przebieg naczyń krwionośnych (żył!) i nerwów. Brak znajomości i zrozumienia tak zwanych anatomicznych stref docelowych (punktów przecięcia się wzorców) nie może być zrekompensowany specyficzną techniką. Ani tym bardziej przez zwiększenie wiedzy fizjologicznej skorelowanej z chemią, bez względu na to, o ilu szczegółach molekularnych mówimy!

 

WNIOSKI

 

Musimy zgodzić się z faktem, że nie możemy zgodzić się z podejściem do podstaw profesji osteopatycznej. Anatomia, histologia, cytologia, (bio)chemia, a także fizjologia zawierają wiele informacji, które są wspólne dla innych zawodów medycznych i paramedycznych. Ale to różnica w podejściu, różnica w łączeniu kropek, to filozofia A.T.  Stilla decyduje o tym, jak powinniśmy patrzeć na te fakty i liczby i jak sobie z nimi radzić. Przedstawianie tej wiedzy w formule „kopiuj-wklej” medycyny i paramedycyny (np. fizjoterapii) jest dla osteopatów nieprzydatne. Niestety, takie zachowanie typu „kopiuj-wklej” stało się głównym nurtem większości instytutów, które szerzą wiedzę wśród przyszłych (i obecnych) osteopatów. Konsekwencją jest to, że co roku kończą te instytucje osteopaci z medycznym/fizjoterapeutycznym nastawieniem, uzbrojeni w zestaw narzędzi: tak zwanych technik osteopatycznych. Niektóre placówki wręcz korzystają z tej sytuacji i oferują dodatkowe programy wypełniające luki terapeutyczne. Jednak tych niedociągnięć nie należy upatrywać w słabych umiejętnościach rąk, ale w słabym rozumowaniu mózgu. Słabe rozumowanie wynikające z braku (anatomicznych) argumentów!

 

Wiele szkół osteopatycznych, jak również stowarzyszeń zawodowych, wyraźnie kopiuje. Kopiują szablony, które są powszechnie używane w placówkach medycznych i paramedycznych. Doprowadziło to do powstania tak zwanych osteopatów czaszkowych, osteopatów trzewnych, osteopatów dziecięcych itp. Czy celem nie powinno być kształcenie osteopatów zdolnych do pracy w obszarze czaszkowym, trzewnym, pediatrycznym… obszarze człowieka jako całości?! Jak ktoś może specjalizować się w określonej dziedzinie istoty ludzkiej, jeśli nie rozumie w pełni Formy i Funkcji całości?! Specjalizacja bez szerokich podstaw, w jakim celu?! Osteopaci teraźniejszości i przyszłości wymagają szerokiej wiedzy na temat Formy i Funkcji we wszystkich wymiarach, zanim zajmą się konkretnymi aspektami człowieka.

 

Osteopatia: brak fizjologii? Nie. Fizjologia jest ważną gałęzią programu nauczania dla obecnych i przyszłych osteopatów. Ale jak już powiedział A. T. Still powinna być zakazanea za każdym razem, gdy jest prezentowana w sposób, który nie odpowiada osteopacie w jego/jej rozumieniu Formy i Funkcji. A tak dzieje się niezaprzeczalne zbyt często, zarówno w kształceniu podstawowym, jak i w seminariach podyplomowych. To nie pasuje, ponieważ wykłady nie łączą fizjologii z innymi wymiarami anatomii człowieka. Zbyt często wykładowcom brakuje dogłębnej wiedzy i wglądu w anatomię człowieka. Większość wykładowców zna anatomię tylko z książek i ma niewielkie lub wręcz żadne doświadczenie w sekcji (sama obserwacja się nie liczy!). W większości przypadków nauczyli się tego w staromodnym stylu „ana-tomei” stosowanym w medycynie i paramedycynie (anatomia funkcjonalna się nie liczy!). Jeśli nie czytali w ogóle, lub tylko pobieżnie literaturę Stilla (pogłoski się nie liczą!) nie można ich uważać za w pełni zaznajomionych z filozofią osteopatii. Jaki więc cel ma ich wiedza, gdy brakuje tak wymaganego kontekstu filozoficznego?

 

Znacznie więcej czasu i wysiłku należy poświęcić studiowaniu i dyskusji na temat filozofii osteopatycznej. Więcej czasu i wysiłku należy poświęcić studiowaniu i dyskusji, aby w pełni zrozumieć zasady natury, które wcale nie są przestarzałe, pomimo tego, co mogą twierdzić niektóre samozwańcze autorytety. Zamiast zwiększać liczbę technik. Zamiast „doskonalić” manualne podejście do poziomu absurdu. Zamiast tracić czas na niekończące się powtórzenia. Zamiast biegać od seminarium do seminarium w desperackiej nadziei znalezienia „zaginionej techniki osteopatycznej”. Zamiast zatracać się w niekończących się szczegółach chemii. Zamiast tego… Dla przyszłego osteopaty byłoby o wiele bardziej przydatne wykorzystanie tego czasu na kontemplację filozofii A.T. Stilla i jak cała ta wiedza przyczynia się do zrozumienia ludzkiej Formy i Funkcji, w zdrowiu i chorobie. W sposób tak odmienny od medycyny, fizjoterapii, chiropraktyki itp., że musimy się zgodzić, że nie zgadzamy się co do sposobu, w jaki patrzymy na tego samego człowieka. Jeden nie jest lepszy ani gorszy od drugiego, ale jest inny. Powinniśmy to zaakceptować i iść własną drogą! Jeśli desperacko pragniesz zostać uznanym przez lekarzy, zacznij studiować medycynę. Jeśli chcesz zostać uznanym osteopatą, zacznij studiować osteopatię.

 

Bieganie w tę i z powrotem na konkretne tak zwane seminaria specjalistyczne, czy to dotyczące technicznej, czy nowej-starej fizjologicznej/klinicznej indoktrynacji, nie ma żadnego sensu. Nie ma to żadnego sensu, jeśli uczestnik nie jest zaznajomiony ze wszystkimi gałęziami anatomii, jak to często stwierdza Still w swojej literaturze. Ani nowe podejście manualne, ani chemiczna fizjologia nie wypełniają luk w wiedzy osteopaty na temat Formy i Funkcji, o ile nie widzi on, jak struktury i ich relacje pozycyjne mogą być wizualizowane w „żywych obrazach anatomii”. Obrazy normalności, które pomagają osteopacie zrozumieć abnormalność. Studium kierowane przez nauczycieli, którzy w pełni rozumieją znaczenie tego, jest więcej niż wymagane. Zamiast nauczycieli, którzy udoskonalili pewną praktyczną, ale dysfunkcyjną demonstrację. Instruktorzy, którzy nie mogą lub nie mogą lub nie chcą tego uznać, nie dostrzegają odpowiedzialności i wpływu, jaki ma ich nauczanie ma na przyszłość osteopatii. Patrząc na to, czym osteopatia stała się dzisiaj, zdecydowanie nie wygląda to obiecująco. Przeciwnie.

 

----------

Uwaga: zdjęcie zostało obrócone o 180° w poziomie ze względów redakcyjnych.

Book mockup

Discover the book

Life as a verb